czwartek, 31 stycznia 2013

Rozdział 1






"Ona wierzyła..."


          Szła przez park. Promienie zachodzącego słońca odbijały się w jej zielono-brązowych tęczówkach, lekki wiatr szumiał pośród kasztanowych włosów.
    Szła przez park.Pachniało w nim zieloną trawą, na drzewach zakwitały jasnoróżowe małe kwiaty, które wyglądały jakby budziły się ze snu mimo iż był wieczór, a w oddali słychać było stłumiony przez drzewa warkot londyńskich samochodów.
    Szła zastanawiając się nad swoim życiem.Nie wiedziała co chce dalej robić, czuła się zagubiona.Bała się żyć po swojemu, ciągle słuchała tego co mówią ludzie wokół.
    Mały płatek spadając z drzewa delikatnie otarł się o jej różowy policzek i wirując wokół własnej osi opadł powoli na szary chodnik.
    Chodziła tędy tyle razy, ale każdego dnia odkrywała to miejsce na nowo, kochała je.Zaczynała się wiosna jej ulubiona pora roku, lubiła, gdy cały świat się zielenił, lubiła, gdy jej park nabierał barw, gdy odżywał po chłodnej zimie. Tak to był jej park to tu przychodziła, gdy chciała pobyć sama ze sobą.
    Nagle poczuła na czubku nosa kroplę, spojrzała w górę, szare chmury zasłoniły słońce, a z nieba zaczęły spadać pojedyńcze krople deszczu.Poczuła zimny wiatr, dreszcz przeszył jej ciało.Ruszyła szybkim krokiem w stronę swojego domu, jednak nie uciekała przed deszczem, lubiła go.
    Niewielki budynek znajdował się niedaleko parku i już po chwili naciskając klamkę wielkich zdobionych drzwi, weszła do środka. Natychmiast poczuła przyjemne ciepło i znajomy zapach babeczek mamy.
        -Vivin, to ty?-usłyszała głos mamy dobiegający z kuchni.
        -Tak to ja-odpowiedziała stojąc w drzwiach.
        -Nie zmokłaś za bardzo, kochanie usiądź zrobię Ci ciepłe kakao.
    Julie, jej mama, była niespełnioną artystką, która pracowała w wielkiej firmie reklamowej.Na jej krótkich rudych włosach można było zauważyć plamy z farby. Na nosie natomiast miała pełno piegów, które wyglądały jak namalowane małym pędzelkiem, który miaścił się w jej lewej ręce. Ta wyjątkowa kobieta potrafiła gotować i malować jednocześnie, a przy tym emanowała swoim ciepłem.
    Ciemne włosy Vi odziedziczyła po ojcu, którego nigdy nie poznała, bo gdy jej matka mając zaledwie 17 lat zaszła w ciążę, zostawił je.Znała go tylko z opowieści mamy i chociaż brakowało jej ojca to matka starała się dawać jej miłości za oboje rodziców.
      Z kubkiem gorącego kakao poszła drewnianymi schodami do góry, skierowała się w stronę niebieskich drzwi swojego pokoju. Był on niewielki, ściany były koloru błękitnego, a za oknem rozciągał się widok na Londyn. Strugi deszczu dudniły w szybę i spływały szybko w dół.
      Vivian usiadła na niewielkiej kanapie stojącej w kącie i położyła sobie kotkę Muriel na kolana. Zaczęła gładzić ręką po jej miękkim futerku, a kot zaczął mruczeć. Do pokoju natychmiast wbiegła Diva, suczka rasy Husky zazdrosna o kotkę. Odłożyła Muriel obok i podrapała psa za uchem.Złapała za gitarę i zaczęła śpiewać.
      To było to co kochała najbardziej. Już jako dziecko śpiewała razem z babcią i opowiadała o tym, że kiedyś stanie na wielkiej scenie i zaśpiewa dla tysięcy ludzi.


             I've been roaming around, Always looking down at all I see
Painted faces, fill the places I can't reach
You know that I could use somebody
You know that I could use somebody

Someone like you, And all you know and how you speak
Countless lovers under cover of the street
You know that I could use somebody
You know that I could use somebody
Someone like you


       Zawsze marzyłą o prawdziwej miłości tgakiej jak z bajki, o księciu na białym koniu i wielkim pałacu. Chciała wtulić się w mężczyznę i poczuć się bezpiecznie w jego ramionach.







_________________________________________________________________________________

A więc poznaliście już Vivian zwykłą 16 latkę z marzeniami, która jest bohateką mojego opowiadania.
Zauważyłam, że większość Directionerek pisze o Londynie ^_^ te marzenia...
Piosenka, którą śpiewa Vivian to Use Somebody- Kings Of Leon na początku miałam zrobić do tego swój cover, ale zrezygnowałam ;>.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Prolog



"Kiedy dwa serca biją jak jedno"



     Dwoje różnych od siebie osób łączy coś magicznego, więź tak wyjątkowa, że nie rozerwie jej żadna siła,
nawet jeśli nie będą już razem.
    Spotykają się dwa różne światy, łączą się i tworzą jeden wspólny, w którym najważniejsi są oni. Ich
splecione dłonie, namiętne pocałunki, nie widzą nic poza sobą.
    Może po to tu żyjemy, aby dawać szczęście innym i żeby inni dawali szczęście nam? A może to wszystko
nie ma jakiegokolwiek sensu i marnujemy czas, bo przecież i tak wszyscy odejdziemy.
    Mimo wszystko każdy jej pragnie. Ona przychodzi niespodziewanie w najmniej oczekiwanym momencie,
ale najodpowiedniejszym to Miłość. 

Od Autorki

       Jest to mój pierwszy blog z opowiadaniem, z którego założeniem długo zwlekałam, ale jednak wreście postanowiłam.
        W opowiadaniu występują członkowie zespołu One Direction i inni wyimaginowani przeze mnie bohaterowie.Nie dodam żadnych zdjęć bohaterów ani dokładniejszych opisów, ponieważ wolałabym, aby każdy ich sobie wyobraził wtedy jest więcej zabawy ;>.
           Mam nadzieję, że komuś się spodoba to co piszę i przynajmiej kilka osób będzie czytało.Proszę o pozostawianie komentarzy przez czytających abym wiedziała czy dalsze pisanie ma jakikolwiek sens.
      Jeśli chodzi o sprawy organizacyjne to nie będę dodawała notek zbyt często, za co na wstępie przepraszam, ponieważ czas mi na to nie pozwoli, ale postaram się, żeby przynajmniej raz w tygodniu pojawił się nowy rozdział.